poniedziałek, 27 lipca 2015

ROZDZIAŁ 11

 12 września

Luke POV .

Nie wiem  co mną kierowało gdy pocałowałem Magde .Chęć kolejny raz posmakowania jej ust czy to by Hood przestał wiercić nam dziurę w brzuchu.

Kiedy wybiegła z klasy nauczyciel wybiegł za nią ,każąc nam zostać na miejscach .
-Jesteś idiotą Luke-powiedział Calum .
-Wiem-krzyknołem .
Jeszcze jebane pół twarzy mnie boli bo mnie spoliczkowała.
Nauczyciel nie wrócił do końca zajęć ,przez co wybiegłem z klasy , by znaleźć Magde i ją przeprosić.
Na parkingu nie było jej samochodu.Musiała pojechać z Szymonem do przedszkola tak jak mu obiecała.
Dzięki temu ,że zapamiętałem drogę ,dotarłem tam w pół godziny .Bez zastanowienia i rozglądania się otworzyłem drzwi do sali ,w której wczoraj Szymon miał zajęcia .
-Dzień dobry -przywitałem się  z opiekunką.
-Dzień dobry -odpowiedziała uśmiechem.
-Jest już Szymon Lewandowski ?-zapytałem.
-Przykro mi ,ale nie mogę udzielać takich informacji.
-Proszę ,pokłóciłem się z jego mamą , z reszta ja byłem tu wczoraj .Kojarzy mnie pani?
-Nie ,przykro mi -jej twarz zmieniła się z miłej na zdenerwowaną .Rozejrzałem się po klasie i dojrzałem te małe bestie z wczoraj.
-Widzi pani te dziewczynkę w różowej sukience z koleżankami ?-zrobiłem krok w tył.
-Tak ,ale nie rozumiem do czego pan dąży.
-Jeżeli pani mi nie wierzy to proszę zapytać się tej dziewczyny czy wczoraj tu był blondyn z kolczykiem ,który powinien być w uchu ,a zamiast tego jest tu -pokazałem na usta-Jeżeli ona powie , że widziała to powie mi pani gdzie jest Szymon i jego mama -poprosiłem.
-Spróbuje ,proszę tu poczekać-powiedziała.
-Ja poczekam na korytarzu , tak by mnie dzieci nie widziały -pokiwała głową ze zrozumieniem.

Na korytarzu czekałem mniej niż 3 minuty.
-Powiem ,tyle ile wiem -powiedziała stając na przeciwko mnie-Jakieś pół godziny temu dzwoniła do nas babcia Szymona.Powiedziała że Szymon nie przyjdzie dziś , bo jego mama jest w szpitalu-skończyła ,a po demną ugieły się kolana.Jeśli Magda wylądował przeze mnie w szpitalu to nie wiem co zrobię .
-Wie pani w ,którym szpitalu jest Magda?-chciałem dowiedzieć się jak najwięcej od tej kobiety.
-Tego nie wiem ,przepraszam ,ale muszę iść już do dzieci-zostawiła mnie samego .
Weź się w garść Luke -pomyślałem.
Szpital ,szpital? Ha...wiem ,jeden jest jakąś ulice stąd.Nie przyjechałem tu samochodem ,więc musiałem przebiec te cholerną ulice.

W izbie przyjęć było mnóstwo osób , na szczęście nikt nie stał przy recepcji.Stała za ladą starsza pani z uśmiechem .
-Dzień dobry-przywitałem się -Czy przywieziono tu dzisiaj dziewczyne?Tak blondynka ,włosy do ramion , ma 18 lat ,wie coś pani?-zaczeła przeglądać jakiś zeszyt.
-Tak synu , a kim ty dla niej jesteś.Wpuszczam tylko rodzinę.
-Ja jestem jej chłopakiem-skłamałem.
 -W takim razie drugie piętro sala 118 .Pójdziesz tędy prosto do windy-pokierowała mnie.
-Dziękuje jest pani cudowna-przytuliłem ją i pobiegłem do windy.
Nie mogę znieść myśli ,że Magda jest w szpitalu przez ze mnie.Jestem cholernym dupkiem.
Jest drugie piętro. Teraz  muszę znaleźć jej sale.
-115 ,116 -mówiłem pod nosem-117,118 ,Jest -pod jej salą siedział jakiś brunet  i jej babcia.
-Co tu robisz?-spytała się jej babcia ,która miała łzy w oczach .
-Przyjechałem do Magdy ,co jej jest?
-Miała stłuczke samochodem.Straciła przytomność i zabrała ją karetka-tłumaczyła -Teraz jest u niej lekarz .
-Wiadmo już coś ?-podałełem jej chusteczke higieniczną .
-Wiem ,że zrobili jej prześwietlenie i ma słamaną ręke-odezwał się brunet.
-Kim ty jesteś ?-zapytałem z ciekawości
-Ben Barnes-przectawił się
-Luke Hemmings. Chodzę z Magdą do klasy.
-Które z was jest spokrewnione z pacjętką?-lekarz wyszedł z jej sali.
-Ja jestem jej babcią ,to jest jej szwagier -pokazała na Bena
-Lucas Hemmings jestem jej chłopakiem-sam się przectawiłem chcąc dowiedzieć się czegoś o Magdzie.
-Dobrze , Magda ma kilka siniaków i otarć ,ale to samo się zagoi .Ma jeszcze złamaną ręke ,ale ją tylko nastawimy i pójdzie w gips.
-Doktorze ,czy możemy się z nią zobaczyć ?Ile będzie musiała tu zostać?-pytała się go jej babcia.
-Tak tylko pojedyńczo i na kilka minut-lekarz sprawdził jej karte.-Zostawimy ją na obserwacji do 13 września , a teraz przepraszam muszę odwiedzić innych pacjetów .-pożegnał  się z nami i odszedł.
-To ja wejde pierwsza -powiedziała starsza pani.Razem z brunetem pokiwaliśmy głowami na zgode .
Ben usiadł na jednym  z plastikowych krzeseł , a ja chodziłem w kółko po korytarzu wyrywając sobie włosy z głowy.
-Wiesz ,gdzie i z kim jest Szymon?-spytałem się z ciekawości.
-Niedługo przyjedzie tu z mamą Magdy-odpowiedział z brytyjskim akcentem.
-Aha-powiedziałem siadając obok niego na krzesełku.Schowałem twarz w dłonie , na co Ben się zaśmiał-Co Cie tak śmieszy ?-wyprostowałem się
-Za bardzo przypominszasz mi mojego brata-cały czas się śmiał.
-I to jest takie śmieszne?-wytarłem spocone dłonie w spodnie.
-Wyglądasz dokładnie jak on w dniu urodzin Szymka-zmierzwił włosy ręką
-To fajnie...chyba.-powiedziałem sprawdzając godzine.
Z różnych sal wychodzili lekarze i pielęgniarki w białych ubraniach.Zaraz tu zwariuje...

-Lukeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-ktoś krzyknął. Kiedy obróciłem się w strone wind zauważyłem Szymona biegnącego w moją strone ,a za nim szła pani po 40 z torbą sportową w ręce.
Klęknołem na jedno kolano i czekałem ,aż będzie na tyle blisko bym mógł go przytulić.
Szymon objął mnie małymi rączkami i schował głowe w mojej szyj.Przytuliłem go do siebie i masowałem mu plecy.
-Mama jest teraz razem z tatą?-zapytał szeptem Szymek.
-Co ?-usiadłem z nim na krzesełku -Twoja mama jest tutaj w sali obok.
-Nie zostawiła mnie ?-po jego czerwonych policzkach spłyneły łzy.
-Mama nigdy Cię nie opuści -wytarłem kciukiem jego łzy .Mały przytulił się mocniej do mnie-Dzień dobry-przywitałem się z mamą Magdy.
-To ty jesteś Luke ,prawda?-zapytała siadając obok mnie .
-Tak -uśmiechnąłem się .
--Wujek?-spytał się Szymon podnosząc główkę .
-Cześć maluchu-odezwał się Ben ,  "maluch" zszedł z moich kolan i przeszedł do Ben'a .
-Hej -rozglądał się po bokach-Gdzie masz dla mnie prezent?-położył ręce po bokach.Szymek jeszcze chwile temu płakał na moich kolanach ,a teraz chce prezent od wuja .
-No..-podrapał się po głowie -Zostawiłem je w samochodzie -odpowiedział .
-Wybaczam Ci-powiedział Szymek.

-No chyba go coś boli!-z sali Magdy doszły nas krzyki .Sekundę później stała na korytarzu w koszuli szpitalnej z ręką w gipsie -Cześć-rzuciła  w naszą strone  ,a później poszła do gabinetu lekarza naprzeciwko jej sali .
Z gabinetu dochodziły krzyki Magdy i stłumione słowa lekarza .Wyszła zadowolona po 5 minutach.
-Ubiore się i możemy jechać do domu -powiedziała , biorąc Szymona pod rękę i całując go w czoło.
Teraz mogłem hej się przyjrzeć lepiej.Oprócz złamanej ręki ma śiniaka na  nodze i startą skórę na lewej ręce.
-Wszystko dobrze?Czemu tak krzyczałaś?-pytała się jej mama
-Ten idiota myślał , że zostane tu 2 dni. Chyba to on miał wypadek ,a nie ja .-przytuliła do siebie Szymona .
-A ty wpisałaś się na własne życzenie?-zapytał się Ben.
-Jak ty mnie dobrze znasz -pocałowała go w policzek.
-Pogadamy później -powiedział kładąc rękę na jej ramieniu .
-Wiem-rozejrzała się po korytarzu i zobaczyła mnie ,gdyby jej wzrok mógł zabijać ,byłbym już w kostnicy -Co tu robisz?-zapytała się mnie .
-Chciałem dowiedzieć się czy wszystko z tobą w porządku-poprawiłem koszule .
-Wszystko jest dobrze .Możesz już iść-powiedziała
-Mogę później zadzwonić?-zapytałem zakładając plecak .
-Tak-zabrała torbe i razem z Szymkiem,babcią i mamą .

-Tak rozmawiasz z  swoją dziewczyną?- zapytał się Ben mnie.
-Daj mi spokój.Cześć.-rzuciłem wychodząc z szpitala.



Magda POV.

Po tym jak 'zasnełam ' w samochodzie obudził mnie przystojny chłopak ,jak później się okazało był ratownikiem pogotowia.Kiedy zostałam przewieziena do szpitala dowiedziałam się ,że miałam stłuczke z innym pojazdem.Powiedziano mi ,że muszą wykonać badania by sprawdzić czy wszystko jest okey.Oprócz siniaka i startej skóry mam złamaną lewą ręke.Włożyłi mi ją w gips i mogłam zadzwonić do babci .Przyjechała do mnie po pietnastu minutach kiedy lekarz skończył mówić co mi się stało.

(.......)
-Ile mam tu jeszcze być?-spytałam poprawiając szpitalną koszule.One są do baniiiiiii.
-Lekarz powiedział ,że do 13 Cie wypuszczą-CCCCOoooo to jakieś żarty ???Muszę w LA  jutro rano ,a nie za dwa dni .
-No chyba go coś boli!!!-wykrzyknełam zrywając się  łóżka i mimo próśby babci wyszłam z sali.Na korytarzu był Ben ,mama i Szymek .-Cześć -rzuciłam wchodząc do gabinetu mojego lekarza.
-To prawda ,że chce mnie pan tu trzymać przez dwa dni?-zapytałam opierając się o biurko za ,którym siedział.
-Tak,to prawda.Musimy zatrzymać Cie na obserwacji. -powiedział z stoickim spokojem.
-Pan chyba żartuje-poprawiłam włosy prawą ręką-Jutro muszę być z samego rana w Los Angeles ,a nie siedzieć w szpitalu.
-Będzie pani musiała zmienić plany.Takie mamy procedury -ja chyba go zaraz udusze.
-Nie mogę zawieść tysięcy fanów bo wy macie takie procedury.
-Cóż mam związane ręce -odpowiada .
-Ale ja nie ,wypisuje się na własne życzenie .-powiedziałam trzaskając drzwiami.

-Ubiore się i możemy jechać do domu -powiedziałam , biorąc Szymona pod rękę i całując go w czoło.
  -Wszystko dobrze?Czemu tak krzyczałaś?-pytała się mnie mama
-Ten idiota myślał , że zostane tu 2 dni. Chyba to on miał wypadek ,a nie ja .-przytuliłam się Szymona .
-A ty wpisałaś się na własne życzenie?-zapytał się Ben.
-Jak ty mnie dobrze znasz -pocałowałam go w policzek.
-Pogadamy później -powiedział kładąc rękę na moim ramieniu .
-Wiem-rozejrzałam się po korytarzu i zobaczyłam  Luke>Jego tu jeszcze brakowało -Co tu robisz?-zapytałam się jego
-Chciałem dowiedzieć się czy wszystko z tobą w porządku-poprawił koszule .
-Wszystko jest dobrze .Możesz już iść-powiedziałam
-Mogę później zadzwonić?-zapytał zakładając plecak .
-Tak-zabrałam torbe w ,której miały być moje ubrania i kosmetyki,  razem z Szymkiem,babcią i mamą weszłam do sali , Ben'a zostawiłam z Luke'iem.

-Skarbie ,powinnaś zostać w szpitalu-przekonywała mnie mama
-Mamo...nie raz miałam coś złamanego.Przeżyje-wyjełam z torby ubrania bo moje były poplamione krwią
-Wnusiu to na prawde nie jest dobry pomysł .Miałaś wypadek-mówiła babcia.
-Wiem ,że się martwicie ,ale przeżyje ,a ten wypadek to była tylko zwykła stłuczka-sprawdzałam czy mam jekieś kosmetyki by zakryć te śiniaki i podrapania.
-Jesteś już dorosła-powiedziały obie przyznając sobie racje.
-Mamo ,będe mógł po tym rysować?-pokazał na mój gips.
-Jasne ,że tak -pocałowałam go w policzek-Do przedszkola dzisiaj nie pójdziesz-usiadłam na łóżku obok niego.
-Wiem-przytulił się do mnie.
-On bał się ,że go zostawisz-powiedziała moja mama.
-Hej,to prawda?-podniosłam jego główkę aby spojrzał mi w oczy.
-Tak-znów się do mnie przytulił - , ale Luke mi wszystko wytłumaczył-powiedział w, moją szyje.
-O czymś jeszcze powinnam wiedzieć?-spytałam się obecnych osób .
-No-odezwał się Szymek-Wujek nie ma dla mnie prezentu.
-Mówił przecież ,że zostawił go w samochodzie-tłumaczyła mama.
-Jenyy..-przybiłam pią
tke z moim czołem-Miałam go odebrać z lotniska-mówiłam na głos-Jak mogłam o nim zapomnieć?
-Najwyraźniej musiał wyporzyczyć auto z jakiegoś komisu-babcia poprawiła swojego koka z tyłu głowy-Ale jeszcze raz napedzisz nam takiego stracha to inaczej porozmawiamy-pogroziła mi palcem.
-Zapamiętam -zabrałam ubrania i wstałam z szpitalnego łóżka-To ja się ubiore i zaraz wracam- zajełam łazienke ,którą miałam na swojej sali ,bo była to tzw.separatka .Ubrałam ciuchy i botki:
 

Mam nadzieje ,że dzięki białemu swetrowi nie będzie widać ,aż tak mojego gipsu.Kiedy zakryłam wszystkie zadrapania na twarzy korektorem i wyszłam z łazienki.
-Pielęgniarka przyniosła wypis-powiedziała mama.
-Czyli możemy już wyjść?-spytałam chowając gips w rękawie.
-Tak ,tylko musimy kupić ci witaminy-babcia założyła swój płaszcz.
-No ,to w drogę -przełożyłam torbe przez głowę .
-No chyba żartujesz-krzykneła mama-Dawaj mi tą torbe -zrobiłam tak jak mówiła
-Kocham Cię mamo-powiedział kiedy byliśmy już na korytarzu.
-Ja ciebie też -kucnełam i go przytuliłam go z całej siły .
-Mnie już nie przytulisz?-spytał się Ben stojąc za moimi plecami .
-Przytule- wstałam nie puszczając ręki Szymona -Sorry ,że po Ciebie nie pojechałam -przytuliłam tym razem Ben'a.
-Ważne , że jesteś cała i zdrowa-dał mi buziaka w czoło-No tak w połowie -zażartował.
-Chodź-Szymon ciągnął mnie za rękę w stronę wyjścia-Chce zobaczyć ten prezent .
-Dobrze już idziemy-powiedział Ben .
Mama z babcią szły przodem ,a za nimi ja ,Ben i Szymek .
-Ja odwiozę babcie i pojadę do apteki,a wy jedziecie razem do domu-zarządziła mama stojąc przy swoim samochodzie.
--Ja prowadzę ,nie chcę znów tu wylądować-Ben zajął miejsce kierowcy ,a ja przypięłam Szymona w fotelik ,który wcześniej zabrałam z samochodu mamy.
-Kiedy dostanę ten prezent?-dopytywał się mały będąc już zapiętym.
-Jak dojedziemy do domu-odpowiedział Ben.
-Musisz być cierpliwy-sama zapięłam się w pasy bezpieczeństwa.
-Jesteście okropni-powiedział Szymon zakładając ręce na piersi.
-Jak my to przeżyjemy-?-spytał  się  szwagier po wstrzymując śmiech.
-Jakoś będziemy musieli-powiedziałam przez śmiech .
-Nie dam wam moich chrupek jak nie przestaniecie się śmiać-zagroził Szymon.
-To była by niewyobrażalna strata-skręcił w naszą dzielnice wujek chłopca.
-Mam na was focha-powiedział Szymek patrząc przez szybę .
-I co ja zrobię z taką super wyścigówką?-zapytał Ben sam siebie.
-Kupiłeś mi wysćigówke ?-pomiędzy naszymi fotelami pojawiła się błąd czupryna
-A pan nie ma na mnie focha?-wjechał na nasz podjazd wyłączając silnik.
-Już mi przeszło-sam odpiął się z pasów  i czekał ,aż któreś z nas otworzy mu drzwi.
-Szybko Ci przeszło-stwierdziłam wychodząc z samochodu.
-To jest bardzo podejrzane-powiedział Ben wypuszczając Szymka z samochodu i wyjmując swoją torbe na kółkach.
-Tu nie chodzi czasem o tą zabawke?-zapytałam  otwierając domu
-Co?Nie ja bardzo stęskniłem się za wujkiem i tyle-mówił Szymon zdejmując kurtke
-Też się za tobą stęskniłem-odpowiedział jego wujek i obaj znikneli w salonie.

-Kawa czy herbata?-spytałam wchodząc do kuchni.
-Kawa i sok dla Szymcia-odpowiedział mi chłopak
-Oki toki-mruknełam pod nosem i wstawiłam wode na kawy dla nas jedną ręką .
Uszykowałam kubki,łyżeczki i cukier,kiedy miałam wyłączać wode pod nogami przemkneło mi coś małego.Z strachu wskoczyłam na blat roboczy i zapiszczałam.Chłopacy słysząc jak krzycze wbiegli do kuchni z kąsolą w ręce.
-Co się stało?-Ben zdjął mnie z blatu.
-Coś małego i czarnego przemkneło mi po nogach .Myślałam ,że to szczur więc chciałam się chronić-wytłumaczyłam wyłączając wode.
-Małe i czarne?-spytał się Szymek
-No tak -zalałam nam kawy.
-Ej to moja wyścigówka -powiedział wyciągając małe autko z  kąta w kuchni.
-Serio nie mogłeś kupić mu czegoś większego?-spytałam stawiając kawy na ławie w salonie.
-Wyglądał fajnie-bronił się Ben.
-Mama wystraszyła się mojej zabawki-śmiał się ze mnie Szymon biegnąc do swojego pokoju.
-Ciekawe kto będzie się śmiał jak lodówkę zamknę na kłódke-odpowiedziałam siadając obok Ben'a na kanapie .
-Teraz mów jak sobie radzisz i kogo miałem skopać ?-spytał się słodząc kawę.
-W szkole całkiem nieźle ,poznałam czterech fajnych chłopaków,udało mi się zapisać Szymka do przedszkola i jakoś sobie radzimy-upiłam łyk gorzkiej kawy.
-A co z tym chłopakiem ze szpitala ,to twój chłopak?
-Chyba coś go boli jak tak myśli-odpowiedziałam
-To boli ,bo w szpitalu przedstawił się jako twój chłopak, a mi i twojej mamie jako kolega z szkoły-powiedział
-On ,nie jest moim chłopakiem , a jedynie kolęgą z klasy i tylko tyle-mówiłam pijąc kawę.
-Coś mi tu śmierdzi-stwierdził Ben-Ten chłopak jest jakiś dziwny .
-I właśnie za to jego miałeś skopać-z góry zbiegł Szymon
-Co tam szkrabie?-usiadł pomiędzy nami na kanapie .
-Głodny jestem-powiedział .
-Dobra ,to wy się pobawcie , a ja zrobię
 coś na obiad-powiedziałam odkładając kawę na stolik.
-Nie-powiedzieli w tym samym czasie.
-Czemu?-położyłam całą rękę na biodrze
-Bo ja coś ugotuje-powiedział Ben.
-No wujek gotuje lepiej niż ty -poparł go Szymon.
-Obaj przeciwko mnie?
-Tak wyszło-mówił -a teraz siadaj ,a my będziemy twoimi kucharzami -posadzili mnie na kanapie i udali się do kuchni.

Nie chcąc im przeszkadzać zabrałam swoje rzeczy i poszłam na góre do swojego pokoju.Zajełam miejsce przy biurku i zabrałam się za robienie tematów na przód ,ponieważ w LA spędze dwa tygodnie. Kiedy kończyłam ostatni temat zostałam zawołana na dół.

Podczas obiad opowiedziałam im(mama i babcia już wróciły)jak doszło do wypadku i o tym co będe robiła na wyjeździe.Udało mi się ich przekonać ,żebym zabrała Szymona , bo gdyby został to tylko plątał mi się pod nogami , a tak to będą mieli od nas chwile odpoczynku.Ben poleci z nami  by odwiedzić grób swojego brata.
Zabukowałam całej trójce bilety w pierwszej klasie  , niestety lot będzie z przesiadką w Warszawie .Cała podróż ma trwać 14 godzin  i 20 minut.Przez to ,że niepomyślałam o zabukowaniu ich wcześniej  mamy godzine na spakowanie się i dojechanie do Gdańska
Po zjedzonym posiłku od razu zabrałam się za pakowanie mnie ,poniewaź do spakowania Szymona zobowiązał się Ben. Wyrobiliśmy się w 20  minut razem z uszykowaniem wszystkich dokumentów. Na lotnisko postanowiliśmy pojechać wynajęty samochodem Ben'a .




*************************
Wiem ,.że krótko  i przepraszam :(

Zapraszam na mojego drugiego bloga ,króry niedługo rusza

sobota, 11 lipca 2015

ROZDZIAŁ 10

11 września

Po przebudzeniu nie otworzyłam odrazu oczu .Z wczoraj pamiętam tylko jak całowałam się z Luke'iem .Jestem totalną idiotką. Nim na dobre się obudziłam słyszałam rozmowę Szymona i  Luke:
-To będziesz z nami mieszkać czy nie?-męczył go dalej .
-Nie wiem ,może kiedyś -odpowiedział
-Ale lubisz nas?
-Powiem Ci coś w tajemnicy ,ale nie możesz tego nikomu powiedzieć ,okey?
-Obiecuje-coś na łóżku podskoczyło ,czyli Szymon leży pewnie z nami na łóżku.
-Bardzo kocham twoją mame-na te słowa moje serce znów zabiło szybciej .
-Jak ją kochasz to weź z nią ślub ,tak jak mój tata-dzięki Szymek .W szybkim skrócie : wyszłam za mąż za Kacpra , ja miałam 17-lat , a on 19(był tego samego rocznika co mój brat) .Ślub odbył się  miesiąc po narodzinach Szymona.
-Twoja mama i twój tata byli małżeństwem ?-dopytywał się Luke
-Nooo tak , bo bardzo się kochali -odpowiedział dumnie -A jak wy się kochacie to też wejście ślub i będziesz moim nowym tatą .
-Szymon , wiesz , że twój tata ...-nie mógł dokończyć , bo przerwał mu Szymon
-Mój tata pilnuje mnie z góry -tak mu to wyjaśniałam -Ale ty mógłby być moim tatą tutaj .
--Kiedyś zrozumiesz ,jesteś jeszcze za mały by to wszystko pojąć -powiedział Luke .
-Mogę Cię przytulić?-poprosił ,a ja po głosie mogłam rozpoznać , że ma łzy w oczach .
-Możesz mnie przytulać kiedy tylko chcesz-odpowiedział ,a po ruchu pościeli mogłam domyślić się , że Szymon jest teraz przytulny przez Luke.
-Kocham Cię Luke-powiedział Szymon.
-Cii ...Szymek , bo zaraz obudzimy mame .
Przez to , że leżałam  nie ruchomo ,nie wiedziałam , która jest godzina.Zaczęłam się przeciągać , by wyglądało to jak najbardziej naturalnie.Obróciłam się na lewy bok i zobaczyłam Szymka wtulonego w nagi tors Luke.
-Mmhhhh ,co wy robicie w moim łóżku?-zapytałam przecierając oczy.
-Leżymy -odpowiedział Luke opierając brodę na główce Szymona .
-A pozwoliłam wam -usiadłam na łóżku-Co?-zapytałam łaskocząc Szymona po bokach .
-Mamoo...prze..stań-mówił przez śmiech .Tak jak prosił przestałam .
-A panu ,kto pozwolił ?-pochyliłam się nad Luke'iem.
-Szymon-pokazał na niego , a on na Luke
-Mamo -bronił się Szymon -on sam ,jego łaskocz nie mnie .
-Co?-zapytał Luke-Nie ,nie zrobisz tego?-odsuną się na brzeg łóżka ,a ja usiadłam na nim okrakiem .-Nie rób tego -prosił
-Mamo ,mnie łaskotałaś to jego też -powiedział mój synek.
-Nie słuchaj go-mówił Luke , kiedy położyłam ręce na mięśniach jego brzucha, pi moim ciele przebiegł taki sam dreszcz jak wczoraj ,ale nie zabrałam rąk.
-No to ,mam Cię łaskotać czy nie ?-zapytałam ,chodząc po min jak rak.-Chyba  tak -spojrzałam na Szymka  miał oczy jak pięciozłotówki.

Gdy łaskotałam Luke byłam pewna , że  w całym domu ,można było usłyszeć jego śmiech.Przestałam go męczyć ,gdy zadzwonił budzik w telefonie.
-No ...już...musimy...iść ...do ...szkoły...-powiedział Luke kiedy uspokoił swój śmiech -A na was jestem zły-pokazał na mnie i Szymona .
-To ciekawe jak wstaniesz-pokazałam mu język ,cały czas na min siedząc .
-Ja idę zwiedzić łazienke-powiedział Szymon.Chodziło mu o załatwienie się.
-Z tobą sobie poradzę-stwierdził Luke kładąc ręce na moich biodrach .
-Ciekawe jak ?-odpowiedziałam poprawiając onesie.
-Hmmmm ...np.tak -pocałował mnie ,a ja go oddałam.
Wykorzystują to ,Luke położył mnie na plecach ,przez co górował na de mną.
-Teraz możesz zamieszkać z nami-skakał po łóżku śmiejąc się Szymon .
-Szymon -zszedł ze mnie Luke-Chodź do mnie na ręce-poprosił , a Szymon w podskokach wykonał jego prośbę.
-Chodź mamo-powiedział Szymek.
-Już-podniosłam się z łóżka i stanęłam obok nich .
-Przytulisz nas?-spytał się Szymon robiąc maślane oczka.
-Przytule-położyłam głowę na ramieniu mojego synka.
-Mamo ,kochasz Luke?-zapytał ni z beczki ni z pietruszki -Yyy ...miałem o tym nie mówić-podrapał się po główce .
-O czym miałeś mi nie mówić?-spytałam się udając , że nie słyszałam ich porannej rozmowy.
-Tego , że ty się uszykujesz ,a my zrobimy Ci śniadanie-zakrył ręką usta Szymona Luke.
-Na pewno Szymek?-zapytałam wyjmując z szafy ubrania .
- K sucay kbdftss uk-powiedział z zasłoniętymi ustami .
-My już  pójdziemy ,a ty rób to co dziewczyny robią rano-razem z moim skarbem wyszedł z pokoju.

Nie wiem ile zdołam wytrzymać wiedząc ,że Luke mnie kocha ,ale chce to usłyszeć od niego prosto w twarz.Przez jego wyznanie, jeśli moge to tak nazwać ,zaczełam zastanawiać się co czuje do Luke i czy to czy coś do niego czuje jest objawem tych dreszczy gdy go dotykam?
Sama nie znam odpowiedzi na to pytanie.

 Tak jak każdego ranka umyłam sie,wziełam zastrzyk z insuliny ,zaplotłam włosy w warkocza no boku i ubrałam się.











Gdy zeszłam na dół czekała na mnie gorąca herbata i kanapki.Szymon siedział na kuchennym blacie i układał dodatki,a Luke stał w samych bokserkach ,mojego brata i kroił pieczywo.Stałam i patrzyłam się jak ta dwójka chłopaków świetnie ,się  sobą dogaduje.
Może matka dzieci Luke nie będzie miała z nim ,aż tak źle?
-Oooo mama -z moich myśli na ziemie sprowadził mnie głos Szymka
-Nie ,pan listonosz-zażartowałam .
-Ślicznie wyglądasz -powiedział Luke stawiajac na stole śniadanie.
-Gdybyś się ubrał ,mogła bym powiedzieć to samo-odpowiedziałam stając na przeciwko Szymona-Co zrobiliście na śniadanie?-szybko zmieniłam temat.
-Niespodzianka,ale musisz zamknąć oczy-mówiąc to Szymon zakrył mi oczy swoimi małymi rączkami.
-I tak już wszystko widziała -skomentował Luke
-Widziałaś?-zapytał z rezygnacją w głosie mój mały facet.
-Nic nie widze -odpowiedziałam
-Ufff ...to dobrze -odsapną-Teraz  możesz już widzieć-odsłonił mi oczy .
-Zjem szybko śniadanie i wracam do domu-powiedział Luke gdy zajmowaliśmy swoje wczorajsze miejsca przy stole.
-Czemu ?-zrobił smutną minke Szymek
-Bo muszę zmienić ciuchy i spakować się do szkoły-odpowiedział.
-A ja też moge iść dzisiaj do przedszkola ?-to pytanie zadał mi
-Możesz iść -powiedziałam biorąc gryz kanapki i popijając ją herbatą-Całkiem niezłe to śniadanie.
-Całkiem niezłe?-zapytali oboje w tym samym czasie
-Całkiem niezłe -powtórzyłam
-Foch-tak samo jak wcześniej obaj odpowiedzieli w tym samym czasie.Założyli ręce na piersi i patrzyli na mnie.
-Jak powiem ,że jest smaczne to nie będziecie mieli tego focha?-nie ruszyli się ,ani nie odpowiedzieli-Hhmm..a jak dam wam po buziaku?
-Mi w policzek -powiedział Szymon i nadstawił go .Pochyliłam się nad stołem i dałam mu tego buziaka.
-A ja ?-odezwał się oburzony Luke
-Co?Ty też masz jakieś specjalne wymagania?-zapytałam pijąc herbate
-Tak-odpowiedział -Tu-pokazał palcem na usta.
-Chyba śnisz-powiedziałam
-Daj mu buziaka ,bo będzie mu smutno-przyjął jego strone Szymon
-Widzisz daj mi buziaka-ułożył usta w dziubek pochylając się nad stołem w moją strone
-Okey-powiedziałam dając mu buziaka w czoło i pozostał mu ślad po szmince.
-Oszukałaś-powiedział Luke kończąc kanapke.
-Wasz foch też był oszukany-pokazałam im obu język.
-Dobra ,ale i tak jeszcze dostane tego buziaka-znów ułożył usta w dziubek ,a ja i Szymek zaśmialiśmy się.-Muszę już zbierać -wstał od stołu i zabrał swój kubek i talerz.
-Zostaw ja posprzątam-wstałam i próbowałam zabrać od niego naczynia
-Taaa ...i znowu coś stłuczesz ,a ja będe musiał być twoim prywatnym lekarzem-przypomniał mi sytułacje z wczorajszego wieczoru.
-Spadaj -usiadłam z powrotem na swoim  miejscu .
-I tak minie lubisz -wrocił do nas.-Trzymaj się Szymek -dał mu buziaka w główke i przybij piątke -Do szkoły -te słowa skierował do mnie i również pocałował mnie w głowe.
-Cześć-powiedział mu Szymon na odchodne.
-Cześc-odpowiedział zakładając kurtke i plecak.(cały czas był w samych bokserkach).Szymon chciał mu powiedzieć w czym jest ,ale szybko zakryłam mu ręke.

Kiedy posprzątałam po śniadaniu i spakowałam na dziś książki  zadzwonił mój telefon .Luke.
-Już się za nami stęskniłeś?-spytałam zapinając plecak.
-Nie mam do ciebie pytanie -odpowiedział
-No mów -ponagliłam go
-Czemu wszystkie dziewczyny mówią mi ,że mam zgrabny tyłek ?-musiałam pochamować mój śmiech.
-Nie wiem -powiedziałam -Sprawdź w lustrze czemu Ci to mówią-poradziłam mu
-Dobra ,kończe bo jestem już pod domem.Pa
-Pa.-równo z zakończeniem połączenia wybuchłam śmiechem.

Po powiedzeniu babci ,że dziś też ma przyprowadzić Szymka pod moją szkołe,mogłam spokojnie jechać na zajęcia.Oprócz plecaka zabrałam też ubrania Luke w dodatkowej torbie.

Na miejscu gdzie wczoraj stał mój samochód czekali chłopacy.Mike,Ash i Cal próbowali powstrzymywać śmiech ,a Luke stał ubrany z miną ,która miała wyrażać ,że zaraz mnie zabije.Z poker face wyszłam z samochodu.
-Coś się stało ,że tak na mnie czekacie?-musze lepiej kryć swój uśmiech.
-Czemu mi nie powiedziałaś ?-zapytał wkurwony Luke ,gdy dawałam każdemu z chłopaków buziaka w policzek .
-O czym Ci nie powiedziałam?-udawałam niewiniątko
-Ty już dobrze wiesz.-pokazał na mnie palcem , a chłopacy nie mogąc wytrzymać zaczeli się śmiać
-AAAaaa...teraz pamiętam-wskazującym palcem pokazała na jego czoło ,gdzie ciągle miał moją rózową szminke-Szminke masz na czole-uśmiechneałam sie ,co jeszcze bardziej go wkurzyło.Miny chłopaków w tej sekundzie mówiły jedno ,,coś cie wy razem robili?,,Luke wytarł ręką szminke.
-Nie o to mi chodził-zrobił krok w moją strone-Czemu nie powiedziałaś mi ,że wyszedłem od ciebie w samych bokserkach i kurtce?
-Bo myślałam ,że o tym wiesz ,a i byłeś w bokserkch mojego brata .-podniosłam torbe do góryz jego ciuchami-Tu są twoje ubrania , Hemmings-wyrwał torbe z mojej ręki.
-Kiedyś Cie udusze-zagroził przekładając torbe przez ramie
-Nie bo mnie za bardzo lubisz-schowałam się za Hood'em
-Co wyście razem robili?-zapytała zdezorientowana trójka chłopaków.
-Nic -odpowiedziałam jako pierwsza .
-Coś-powiedział Luke.Pomóżcie mi ma go uderzyć w twarz czy w piszczel?
-I tak się dowiemy-powiedział Ashton równo z dzwonkiem.

Pierwszą lekcje mielismy rozdzielnie, ja jako przedmiot dodatkowy wybrałam język włoski , a chłopacy informatyke. Zajełam miejsce w trzeciej ławce od początku ,bo wszystkie inne były zajęte , a nie lubie się do kogoś dosiadać.Dwie minuty później weszła starsza nauczyciela , a za nią dziewczyna , która z braku miejsca usiadła ze mną.Nauczycielka mówiła nam jaki materiał będziemy przerabiać przez najbliższe miesiące i była zadowolona ,że na zajęcia z języka włoskiego zapisało się 20 osób. Po mojej części biurka pojawiła się mała kartka w krate ,było na niej napisane ,,Poznałyśmy się na w-f w ubiegłym tygodniu .Jestem Olga :) Pamiętasz mnie?,,
Faktycznie ,dziewczyna miała długie czarne włosy ,spięte w kitke i kremowy sweter oraz takiego samoego koloru spodnie i trampki.Przymopinała tą Olge ,z którą grałam na w-f w jednej drużynie.Postanowiłam jej odpisać :,, Teraz wiem skąd Cie kojarze :),, .Podsunełam kartke pod jej łokieć.Kiedy przeczytała moją wiadomść na jej twarzy pojawił się uśmiech.Muszę przyznać ,że Olga jej śliczną dziewczyną.Napisała do mnie wiadomość zwrotną:
,,Przyjaźnisz się z Calum'em Hood'em?''
Szybko jej odpisałam :
''Tak ,a czemu pytasz?''
''A mogłabyś mnie z nim jakoś poznać?''
Teraz już wiem co się dzieje.
''Z tego co wiem , to Calum nie ma dziewczyny"
''Ale ja to wiem :)''
" Skąd o ty wiesz?"
Widać,że przeprowadziła już śledztwo w tej sprawie.
''Od koleżanek. To jak pomożesz mi ?''
''Jasne, możesz dosiąść się do nas na stołówce:)"
Będe swatką :) Buahahahahhahahaaha .

Po włoskim przyszedł czas na zajęcia z w-f . Ramie w ramie szłam z Olgą do szatni.Myśle ,że się z nią zaprzyjaźnie.W szatni było już kilka dziewczyn.
-Hej -przywitała się z nimi Olga-wiecie co dzisiaj robimy?
-Taaa, my mamy ćwiczenia z lekko atletyki ,a chłopacy mają iść na siłownie -odpowiedziała jej dziewczyna o czekoladowych oczach.
Uwielbiam lekkoatletyke -pomyślałam z sarkazmem.
Przebrałam się w białą koszulke na krótki rękaw i krótkie limonkowe spodenki , do tego buty do biegania Nike i jestem gotowa.Poczekałam za Olgą  i razem wyszłysmy z szatni zanim pojawiła się w niej Blondi.

Na korytarzu roiło się od chłopaków i dziewczyn ,które z nimi fiirtowały.Na jego końcu stało 5SOS ubrane w koszulki bez rękawów i spodenki do koszykówki. Bez pytania pociągnełam moją nową koleżanke w ich strone.
-O,cześć dziewczyny-pierwszy naszą obecność zauważył Mike.
-Ym..hej-powiedziała zawstydzona Olga.
-Wy się znacie?-zapytałam
-Jeszcze nie - powiedział Ash.
-Przectawisz nas sobie,Magda?-poprosił Luke.
-Okey-odpowiedziałam -To jest Olga ,siedziała dzisiaj ze mną na włoskim ,a to są moi znajomi-uśmiechnełam się.
-Jestem Luke-pierwszy wyciąhnał do niej dłoń ,którą przyjeła powtarzając swoje imie.
-Mike -poszedł w ślady Luke
-Ashton-pokazł swój uśmiech .
-Yyyy-jako ostatni uścisną jej dłoń Calum nie mogąc się odezwać jakby zapomniał swojego imienia albo języka w buzi.
-Masz na imie Calum-podpowiedział mu Mike szturchając go w ramie.
-Aaa ..no tak .Jestem Calum-powiedział zawstydzony.Nie będzie ich trudno ,ze sobą zeswatać .
-Do jakiej klasy chodzisz?-spytał się  Luke
-Do humanistyczno-pedagogicznej-przyjazdnie się do nich uśmiechneła
-To chyba fajnie-powiedział Ash
-Jeśli chcesz w przyszłości zostać przedszkolanką to tak-odpowiedziała

-Zbiórka!!!-krzyknął nauczyciel w-f.
Kiedy zebraliśmy się wokoło niego powiedział ,że chłopacy będą na siłowni pod okiem nowej praktykantki .Ich dzisiejsza opiekunka miała na oko 27 lat i figure ,której jej pozazdroszcze- wredna małpa.Na twarzy każdego chłopaka pojawił się uśmiech.Najbardziej ślinił się na jej widok Kacper.Tttsaa..na pewno mnie kocha.Tak jak już wiedziałam wcześniej dziewczyny miały mieć lekkoatletyke i gimnastyke .Suuuuperrrrrrrrr.
Od lekkoatletyki wolałam już gimnastyke wiedz dołączyłam do tej grupy.Nasza grupa miała nauczyć się salta w tył .Kolejna zmarnowana lekcja , bo salta nauczyli mnie chłopacy z naszej grupy tanecznej.
-Która z was idzie pierwsza na ochotnika ?-zapytał się trener. Żadna z nas się nie zgłosiła-Ta ,która pierwsza wykon je dobrze dostanie za nie 5 -piątka dobra rzecz, tym razem tylko ja sie zgłosiłam.-Zapraszam -powiedział  wskazując na rozłożone materace za nim.
Stanełam  na początku materaca i zrobiłam salto.
-Masz już piątke za salto-uśmiechną się do mnie przyjazdnie-Jeśli chcesz to moźesz usiedzieć na ławce do końca lekcji lub pomagać koleżanką-w mojej głowie zaświeciła się żarówka.
-Wolała bym iść na siłownie-udałam znudzoną mine i usiadłam na ławce
-Dobrze idź tylko powiec ,że ja Ciebie przysłałem -chyba polubiłam nauczyciela w-f-Tylko uważaj na siebie-powiedział kiedy wychodziłam z sali ,a raczej wybiegałam.
 Po drodze zdjełam koszulke zostawiając ją w szatni ,przez co jestem teraz w sportowym staniku i spodenkach.Siłownia zdajdowała się obok damskiej szatni.Kiedy weszłam każdy z obecnych spojrzał na mnie również zrobiła tak nowa praktykantka.
-Mam z nimi ćwiczyć -powiedziałam nim zdążyła się odezwać.
Każdy sprzęt był zajęty , oprócz filaru który miał podtrzymywać sufit. Bez zdędnych słów oplotłam ten filar nogami na wysokości bioder.Postanowilam porobić tzw.brzuszki .Ułożyłam ręce na karku ,splotłam palce i zaczełam pod nosem odliczać.
-Jeden,dwa,trzy,cztery,pięć ,sześć...dwadzieścia jeden..-
-Nie łatwiej było by Ci na podłodze ?-zapytał Luke stojąc przedemną z koszulką przewieszoną przez ramie
-Nie ,bo chce dobrze wykorzysztać ten czas -liczyłam dalej wykonując brzuszki.
-Nie wolała byś zamiast tego słupa -pokazał na niego palcem-wysportowanego chłopaka?
-Jasne ,że tak ,ale żaden was nie wytrzyma tylce co ten słup-odpowiedziałam.
-Ejjj..obrażasz moją męskość-złapał się za serce.
-Mówisz tak jakbyś ją miał-podpuszczałam go,bo ten słup wbijał mi się w łydki i uda.
-Teraz to przegiełaś.Złaś z tego słupa -rozkazał  wykonałam jego prośbe
-Zeszłam i co ?-spytałam zakodowując w głowie ,że zrobiłam 30 brzuszków
-Zrób to ze mną-powiedział ,a ja zaśmiałam się z jego poważnej miny.
-Żartujesz?-zapytałam z rozbawieniem w głosie .
-Nie-odpowiedział z kamienną miną
-Okey-zgodziłam sie na jego propozycje -Co robiłeś wcześniej ?-zapytałam z ciekawości rozglądając się po siłowni .
-Podnosiłem ciężary-odpowiedział
-Ile podniesiesz ?-zauważyłam jak Kacper ,,dyskretnie" zagląda w dekolt  praktykantki .
-120 na klatę -uśmiechnął się
- Okey ,powinieneś wytrzymać -odpowiadam.
-To co mam zrobić ?Jestem cały twój .-mówi a mi przypomina się to jak go poznałam .
-Tak jak pierwszego dnia szkoły?-zapytałam się poprawiając spodenki.
-Nie bierz mnie na słówka .
-Jak chcesz -mówię-Stań w lekkim rozkroku i podnieś ręce do góry -robi tak jak mu powiedziałam-I już -mówię opierając ręce na jego ramionach by łatwiej było mi się na niego wdrapać .Kiedy oplatam go nogami w pasie puszczam się i zwizam głową w dół.
-Ręce mam cały czas tak trzymać ?-pyta
-Nie na tyłku mi je połóż -mówię z rozbawieniem ,a on to robi.
-Jak chcesz , tak masz-podnoszę się do góry wykonując brzuszek .
-Jesteś idiotą -mówię mu na ucho.
-Nie przeszkadzało Ci to kiedy mnie całowałaś-powiedział na tyle cicho bym tylko ja to usłyszała .-Spuszczam głowę w dół-Jestem ciekaw czy zrobisz mostek z stania skoro jesteś tak rozciągnięta -czy on mnie podpuszcza??
-A co boisz się , że znów przegrasz ?-nie przestaje robić brzuszków .
-Jestem po prostu ciekaw -ściska mnie za tyłek.
-Nie pokazałaś mu co potrafisz ?-stoi obok nasz Calum bez koszulki , a ja zatrzymuje się w miejscu .
Nie wiem ile ma to zdjęcie , ale teraz Hood wygląda jeszcze lepiej 

-Co miała mi pokazać ?-Luke patrzy raz na mnie raz ma niego .
-Hood -opieram głowę o ramię Luke -jeśli zatrzymasz to w tajemnicy to wiedz , że możesz tam ćwiczyć ile chcesz-z uśmiech patrzę się na tors Caluma.
-Okey ,przekonałaś mnie -przytula mnie-Ty się z nim całowałaś ?-pyta kiedy schodze z Hemmo.
-Nie -mówię szybko
-A ja słyszałem coś innego -uśmiecha się .
-Chyba coś Ci się pomyliło-patrzę na Luke ,na jego twarzy błądzi uśmiech.
-Zadam Ci pytanie ,a  ty musisz szybko na nie odpowiadać -mówi , a ja wiem , że za dużo czasu spędził z Mario  na ognisku.Tym razem się nie dam nabrać -Ty masz się nie odzywać -pokazuje na Luke.
-Zgoda-opieram się plecami o jego tors ,by lepiej widzieć Hood'a
-Chodzisz ze mną do klasy?-zaczyna
-Tak .
-Masz brata ?
-Tak.
-Masz prawo jazdy ?
-Tak .
-Masz cukrzycę ?
-Tak .
-Całowałaś się z nim?-pokazuje na Luke .
-Nie-szybko kłamie przeczesujac włosy w kitce.
-Hahahaha-Calum skacze jak idiota po całej siłowni i krzyczę -Kłamiesz!Kłamiesz!Kłamiesz!!!!
-Nie kłamie - szybko zaprzeczam  i zakładam ręce na boki.
-Teraz też kłamiesz-Hood śmieje się i staje przed nami -Mario miał rację .
-W czym racje?-pyta Luke.
-Ten dupek powiedział mu poczym rozpoznać , że kłamie.-wyjaśniam.
-Dokładnie -Calum obejmuje nas ramionami -I jak to się stało ?-pyta szczerząc się jak głupi do sera.
-Nic się  nie stało -wycedzam przez zaciśnięte zęby.Zaraz coś rozwale. Nie odzywamy się z Luke'iem dopóki wszyscy nie opuszczą siłowni.
Wychodzę zostawiając ich we dwójkę .

W damskiej szatni nie ma już nikogo ,przez co mogę spokojnie się przebrać.Szybko zmieniam sportowy stanik na zwykły z białą koronką nim ktokolwiek wejdzie do środka. Późnej zmieniam spodenki na spodnie i biorę się za zapinanie koszuli.Przez moje zdenerwowanie guziki wyślizgują mi się z rąk. Zamykam oczy by się uspokoić i zapiąć te cholerną koszule.Nim mogę spowrotem otworzyć powieki czuje ciepłe ręce na biodrach i tak samo ciepły oddech na szyj .
-Pomóc Ci ?-po głosie wiem , że to Luke.Budze się szybko z transu i zapinam bezbłędnie i szybko guziki koszuli.
-Co ty tu robisz?-obracam się do niego przodem .
-Chciałem pogadać -usiadł obok mnie
-Luke mów o co Ci chodzi -siadam obok niego zakładając buty.
-Ja muszę Ci o coś zapytać-przeciągał
-To chodź zapytasz mnie w drodze na stołówkę-zabrałam plecak i chciałam wyjść ale Luke szybko wstał i zatrzasną mi drzwi przed nosem .
-Zostań-powiedział.Tak jak chciał obróciłam się do niego przodem ,stał przede mną głośno oddychając.
-Luke powiedz mi po co tu  przyszłeś-poprosiłam , a on nie mówił nic tylko patrzył na mnie -Lucas-użyłam jego pełnego imienia by się po spieszył.
-Magdalena-odpowiedział na co się uśmiechnełam -Będziemy używać całych imion?-zapytał kładąc ręce po obu stronach mojej głowy.
-Powiesz mi o co chodzi?-chciałam  go pociągnąć za język ,bo wreszcie się odezwał.
-Mogę Cię pocałowałać?-zapytał
-Luke proszę zapomnij o tym co się wydarzyło -chciałam wyjść z jego pułapki , ale nie dałam rady.
-Co mam zapomnieć?-kontynuował-To jak mnie całujesz?-całował mnie po szyj , a ja znowu mam te cholerne dreszcze-To jak reagujesz na mój dotyk?-położył jedną rękę na ramieniu i przejechał nią ,aż do bioder.Cholerny dupek.-To jak Szymek przerwał nam rano kiedy się całowałaśmy ?-na mojej twarzy pojawił się uśmiech.-Co mam zapomnieć?Powiedz mi , bo ja nie wiem-Luke oparł swoje czoło o moje -Powiedz mi -prosił .
-Luke-dlaczego ja nie wiem co mam mu powiedzieć??
-Powiedz mi , a zrobię o co poprosisz-mówił  , a jedyną rzeczą ,którą chciałam by zrobił było pocałowanie mnie .
-Luke nie-odejdź-odepchnełam go od siebie ,szybko zabrałam plecak i wybiegłam z damskiej szatni.

Przez ten czas nie zapamiętałam ,aż tak dobrze szkoły przez co dotarłam później na stołówke niż Luke ,który siedzi przy stoliku razem z Calum'em ,Ashton'em ,Mike'iem i Olgą .Na szczęście siedzieli plecami do wejścia więdz niezauważyli mnie odrazu .
Wiedziałam ,że nie dam rady zjeść tam mojego drugiego dania niezauważona ,dlatego postanowiłam zjeść je przed klasą gdzie miałam zjeść następną lekcje .

Kiedy zajęłam miejsce na wygodnej podłodze i zjadłam posiłek pierwszy pod klasą pojawił się Calum.
-Czemu nie byłaś na śniadaniu?-dosiadł się obok mnie.
-Tutaj zjadłam -opieram się o ścianę .
-Chodzi o Luke ,prawda?-zapytał
-Dajcie mi wszyscy spokój na czele z nim.-powiedziałam wstając z miejsca i wychodząc na zewnątrz.
Jeszcze ten cholerny telefon dzwoni.
-Halo-odbieram siadając na ławce pod szkołą
-Też miło mi Cię słyszeć -powiedział dzwoniący
-Kim jesteś?-pytam zdenerwowana .
-Ben Barens-Lewandowsky ,mówi Ci to coś?
.
-Hej-przestawiam się na mówienie po angielsku.
-Co robi moja mała dziewczynka ?-nazywa mnie małą dziewczynką bo jest wyższy tylko o 5 cm.
-Twoja mała dziewczynka jest wkurwiona na pewnego chłopaka .-odpowiadam .
-Jeśli chodzi Ci o Harr'ego to...-przerywam mu
-Styles to skończony temat.-dokanczam -Chodzi o chłopaka ze szkoły.
-Mam go zlać bratowo?-podkreślił ostatnie słowo.Tak Ben jest bratem Edwarda.
-Bardzo chętnie skorzystam tylko ,że nie ma Cię tutaj -mówię
-Ale mogę być jeśli chcesz.Mogę być u was w krótkim czasie .
-Co oznacza w krótkim czasie ?-wstaje z ławki.
-No tak ..nie wiem -mówi , a ja wiem ,że on coś kręci.
-Benjaminie Thomasie Barens-Lewandowsky*-użyłam jego pełnego imienia -jeśli twój tyłek siedzi teraz w samolocie do Polski to wiedz ,że ...-tym razem on mi przerwał wypowiedź .
-To co wtedy ?-zapytał się
-to wiedz ,że jesteś najwspanialszym szwagrem na tej ziemi.
-Wiem to , w Polsce będę za godzinę  będziesz mógła po mnie przyjechać na lotnisko?-spytał się kiefy wchodziłam do szkoły .
-Jasne ,teraz muszę już kończyć bo mam lekcje -staje pod klasą,gdzie stoją już chłopacy.
-Rozumiem ,pamiętaj ,że Ciebie i Szymka kocham nad życie-zawsze tak będzie mówił do póki nie znajdzie sobie  dziewczyny.
-Ja też Cię Kocham -uśmiecham się do telefonu.
-Ale za Szymona nie możesz mówić-mówi za mnie.
-Zastanawiam się czy on najpierw będzie chciał zabawki czy słodycze -oboje się śmiejemy -Ale jestem pewna ,że on też Cię kocha .-kładę rękę na brzuchu bo boli mnie ,co oznacza ,że nie długo będę miała darmową wycieczkę po Morzu Czerwonym.
-To idź już na tą lekcje bo się z mojej winy spóźnisz.
-Nie bój się ,kończe pa.-mówię szybko ,bo widzę nauczyciela-Kocham Cię .
-Ja was też .Do wieczora -rozłącza się ,a mi po rozmowie zostaje tylko wspomnienie i wspaniały humor.


-Kogo tak kochasz?-z nikąt obok mnie pojawia się Ash .
-Kogoś-wchodzę do klasy .
-Kolejny facet w twoim życiu ?-dopytuje się Hood.
-Tak i cholernie przystojny -wyjmuje książki.
-Uuuuu to Luke ma konkurencje-Mike uderza Hemmo w ramię .
-Zamknij się-odpyskowuje Luke.
-Cisza tam z tyłu -uwagę zwraca nam nauczyciel.
-Tak ,jest -zasalutowałam z Hood'em i usiedliśmy na miejscach .
-Kim on jest?-pyta się mnie na ucho Calum.
-Człowiekiem -mówię.
-Facet?-drąży temat.
-Przystojny fecet-mówię.Co jak co ,ale szwagra mam 1 klasa.
-Kochasz go ?
-Yhym-przytakuje.
-Mogłabyś z nim być?-gdyby nie to ,że jest moim szwagrem to...
-Tak -odpowiadam.
-Jesteś zła na Luke?
-Zależy o co -powiedziałam robiąc notatki z lekcji.
- Myślałem ,że tylko raz się całowaliście -nie zaprzeczyłam ,a ni nie potwierdziłam.
-Hood ,masz nam coś ciekawego do powiedzenia?-zapytał się go nauczyciel .
-Ja tylko chce się czegoś dowiedzieć -odpowiada .
-To proszę co chcesz wiedzieć ?-Hood się w kopał.
-Koleżanka z ławki-powiedz słowo za dużo ,a będziesz martwy.- Nie chcę mi powiedzieć ile razy się całowała z moim kolegą-pokazał na Hemmo
-Magdo ,odpowiedź koledze na pytanie -zwrócił się do mnie .
-Nie całowałam się z Lucasem Hemmings'em -poprawiłam włosy.Tak robię gdy kłamie .
-Chyba już wszystko wiesz Calum-odezwał  się Luke.
Nie no ,jeszcze jego tu brakowało .
-Też chcesz zabrać głos w tej sprawie?-spytał się go nauczyciel .
-Tak -Hemmings wstał z miejsca  i obrócił się przodem do naszej ławki .
-Siadaj i nie rób scen-mówię gdy znów cała klasa się na nas patrzy.
Zgadnijcie co zrobił Luke?Pocałował mnie .
-Teraz się całowaliśmy -Luke zwraca się do Calum'a .
Wstałam z miejsca spakowałam książki do plecaka i spoliczkowałam chłopaka mówiąc-Nie jestem pieprzona kukiełką z którą możesz robić co żywienie Ci się podoba.-Luke położył ręke na o bolały policzek chcąc coś powiedzieć,ale miałam dość jego i Hood'a i wybiegłam z klasy.

Jak on mógł to zrobić?Czy ja jestem jakąś pieprzoną kukiełką z ,którą można robić co się ze chce?? Nie o nie .

Nie słuchając krzyków i nawoływań wsiadłam do samochodu rzucając plecak na sąsiedni fotel.Bez chwili zastanowienia odpalam samochód , wyjeżdżając spod szkoły z piskiem opon i jechałam w stronę domu.
Musiałam kłamać ,bo co miałam zrobić?Tak wiem , mogłam powiedzieć prawdę ,ale nie chce wyjść na dziewczyne , która każdego tygodnia ma innego chłopaka.
Dzwonie do Ben'a chcąc się zapytać za ile będzie lądował ,ale nie jest mi dane dokończyć rozmowy bo słyszę pisk opon , ból głowy, a później jest tylko ciemność ...

***********
*aktor nazywa się Ben Barens .

Cześć :)
Ostatni rozdział ma ,aż 4 wyświetlenia .
Kto jeszcze czyta moje wypociny ??
Do następnego :)
Magda :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

ROZDZIAŁ 9

10 września.

Dziś zamiast gryzienia mnie po brzuchu obudziły mnie buziaki w policzek.Po otworzeniu oczu dostałam dodatkowego buziaka od Szymona ,którego odrazu mu oddałam.
-Dzień dobry -zmierzwiłam mu włosy
-Dzień dobry-uśmiechną się -Głodny jestem -powiedział i pogłaskał się po brzuchu.
-To idziemy na  śniadanie?-zapytałam wstając z łóżka i związując włosy w koński ogon ,dzięki gumce do włosów leżącej na biurku.
-Ja jem śniadanie w łózku-powiedział przykrywając się kołdrą
-To ty jeszcze poleż ,a ja zrobie śniadanie i Cię zawołam-dałam mu buziaka w czółko ,zostawiłam do zabawy pluszowe misie i samochody i zbiegłam po schodach a dół.
Zegar wskazywał 6:50 .Po sprawdzeniu stanu lodówki postanowiłam zrobić omlet z szpinakiem i surówke z jabłka i marchewki .To danie mogę jeść zarówno ja jak i Szymek.Gdy omlet był gotowy postanowiłam zrobić kakao dla Szymona.Kiedy wszystko było gotowe zawołam mojego skarba by zszedł na dół.
-Co mi zrobiłaś?-zapytał siadając na swoim miejscu misiem Kubusia Puchatka
-Dla pana mam omleta z szpinakiem-udawałam kelnera -a poźniej mogę podać kakałko dla pana kolegi-poszłam do kuchni po nasze śniadanie
-To ja i Kubuś się zgadzamy-powiedział
-W takim razie proszę bardzo -położyłam przed nim talerz.
-Dziękuje -wziął do ręki widelec -i smacznego.
-Smacznego - wzięłam się za jedzenie swojej porcji.
 Podczas rozmowy na temat ,,Jestem duży i sam się ubiore ,, zadzwonił dzwonek od drzwi.Zostawiłam Szymona samego w salono-jadalni , a ja poszłam otworzyć drzwi.Przed domem stał Calum.
-Cześć-powiedział i bez zaproszenia wszedł do środka.Podążyłam za nim do pomieszczenia gdzie zostawiłam Szymona.
-Cześć -odpowiedziałam-Jasne możesz wejść do środka-usiadłam naprzeciwko Szymona, a po prawej stronie mojego syna siedział Calum.-Coś się stało?-zapytałam z nadzieją ,że nie przyszedł tak jak ostatnim razem zjeść śniadanie .Byłam wtedy bardzoo szcześliwa(wyczyjcie sarkazm)
-Przyszedłem eskortować Cie do szkoły-powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Czemu miałbyś mnie odprowdzać do szkoły?-zapytałam  idąc do kuchni po kakało dla Szymona,który już zjadł swoje śniadanie.
-No bo jesteś chora , a jak coś ci się stanie ?-zabrałam pusty talerz Szymona i włożyłam go do zmywarki.
-To ,że jestem cukrzykiem nie oznacz ,że muszę mieć opieke 24/24 7/7 dni w tygodniu .
-Ale jak coś Ci się stanie ,albo ....spadnie Ci cukier ?-podtrzymywał swoje racje
-Myślisz,że mama zostawiła by mnie tu samą i poleciał setki tysięcy kilometrów stąd ,gdyby wiedziała,że coś może mi się stać?-usiadłam na swoim miejscu i patrzyłam jak Szymon pije kakało przez słomke ,bo tak według niego smakuje naliepiej.
-Niech Ci będzie -poddał się-ale do szkoły i tak Cię odprowadze skoro tu jestem.
-Chociaż to ,to zostań tu , a ja  i Szymek idziemy się ubrać-wziełam go na ręce i poszłam na góre nas ubrać.
 Po umyciu nam buziek ,zrobiłam zastrzyk z insuliny i  zębów Szymonowi założyłam :bluzke z Spidermenem i zwykłe jeansy, a sama ubrałam się w czarny kombinezon na grubych ramiączkach:

Calum siedział przy stole bawiąc się telefonem.Kiedy posadziłam Szymona na kanapie w salonie ,po raz drugi dzisiaj usłyszałam dzwonek.
-Jeśli to któryś z twoich kolegów to nie ręcze za siebie ,Hood-powiedziałam mijając go . Na szczęście to była babcia.

Przed wyjściem zapoznałam ją z Calum'em i powiedziałam ,że zabieram samochód ,bo po szkole jade z Szymonem do przedszkola,na co ona powiedziała,żebym nie wracała po skończonych zajęciach do domu tylko ona odprowadzi go pod moją szkołe i poczekają na mnie.Po założeniu kremowego żakietu i zabrania drugiego śniadania razem z Cal'em pojechałam do szkoły moim BMW X6 ,które kocham i jeżdze nim wszędzie.
-Jak znudzi Ci się ten samochód ,to chętnie przyjmę go w spadku-powiedział Cal gdy parkowałam przed szkołą
-Będziesz musiał na to długo poczekać -odpowiedziałam zakluczając samochód .
-Byle by nie za długo-razem poszliśmy do chłopaków ,którzy stali pod szkołą.
 Kiedy stałam za Ashton'em ,wskoczyłam mu na plecy , przez co skoczył w górę razem ze mną na plecach i Luke,Calum I Mike trzali się  ze śmiechu.Irwin nie potrafił utrzymać równowagi tylko oboje polecieliśmy do przodu,dzięki czemu teraz leżę na Ashton'ie .
-Ashton nie wygodny jesteś -powiedziałam wstając .
--A ty za to jesteś ciężka-mówił wstając  strzepnął z siebie niewidzialny pył .
-Ja jestem ciężka?-zeszłam z niego i staneła m tak ,że Ash stoi bokiem do  mnie .
-Nie, ja- powiedział sarkastycznie ,na co ja pisnełam mu do ucha najgłośniej jak potrafiłam ,przez co Irwin od skoczył i zakrył uszy rękami -Ty wariatką jesteś.
-A podobno ciężka jestem -pokazałam mu język i przybiła m piątkę z Michael'em ,Cal'em i Luke'iem .
-Moja dziewczyna -powiedział Hood przytulając mnie do siebie .
-A myślałem , że jest moja -powiedział głos z tyłu ,a ja wiedziałam do kogo ob należy .Kacper.
Odkleiłam się od Caluma I zrobiłam krok w stronę mojego chłopaka,który stał ubrany w białą koszulkę,czarne spodnie i  takiego samego koloru buty Nike . Kacper objął mnie ramieniem i pocałował mnie w usta ,tak by każdy wiedział , że jesteśmy razem.
-My tylko rozmawialiśmy-powiedziałam patrząc mu w oczy .
-Yhy -przytaknął  i złączył nasze dłonie -Możemy chwile pogadać?-zapytał próbując odciągnąć mnie od chłopaków , ale nie zrobiłam ani kroku.
-Nie może to chwile poczekać ?-odpowiedział za mnie Luke .
-Nie i nie wtrącaj się ,bo to nie Ciebie pytałem-zrobił krok w stronę Hemmo.
-Może ona woli nasze towarzystwo bardziej niż twoje-Kacper mierzył się z Luke'iem na spojrzenia .Wiedziałam ,że z tego nie wyjdzie nic dobrego .
-Chłopacy-zabrałam głos -pogadamy na stołówce , a my -zwróciłam sie do Kacpra-idziemy do szkoły .-żaden z nich nie zrobił ,a ni kroku w tył.Jak dzieci w przedszkolu.-Jeśli mnie nie posłuchacie to do żadnego z was nie odezwę się do końca miesiąca -na te słowa Luke odsunął się do tyłu -Dzięki Luke -uśmiechnełam się do niego .
-Nie ma za co-odwzajemnił mój uśmiech .
5SOS weszli do szkoły ,a ja zostałam z Kacprem .
-O czym chciałeś pogadać ?- usiadłam na ławce przed szkołą .
-Pamiętasz jak obiecałem , że wynagrodze Ci to ,że wtedy musiałem wyjść wcześniej ?-usiadł obok mnie ,a nasze ręce położył na swoim kolanie.
-Pamiętam-odpowiedziałam .
-Pomyślałem , że moglibyśmy pójść razem na randkę ,gdy tylko się zgodzisz i będziesz miała czas.
-Fajny pomysł ,tylko będę musiała wymyśleć opiekę dla Szymona - poprawiłam plecak na ramionach.
-Jasne ,rozumiem -uśmiechnął się -Ale zgadzasz się ?
-Zgadzam -po wypowiedzeniu tego słowa Kacper po raz kolejny mnie pocałował .
-Tym razem spróbuje Cię nie zawieść .

Na pierwszej lekcji miałam niemiecki , na którym  myślałam nad tekstem do piosenki. Nauczyciel zauważył , że byłam głową gdzieś indziej i miał nadzieję , że dostanę jedynke ,ale szybko i poprawnie odpowiedziałam na jego pytanie.Ja miałabym dostać jedynkę?Nie doczekanie jego .

Lekcje w szkole dużyły się niesamowitcie .Przez co teraz wkurzona i zmęczena chowam książki do szafki i idę na parking ,gdzie obok mojego samochodu stoi moja babcia, Szymon i Luke?Cała trójka była tak zajęta rozmową , że nie zauważyli kiedy stanęłam obok nich.
-Mama!!!-jako pierwszy zauważył mnie Szymon ,który dał mi buziaka w policzek I oplutł moją szyję swoimi małymi rączkami.Wzięłam go na ręce i przytuliłam do siebie .
-Cześć skarbie-pocałowałam go we blond włosy.
-Wnusiu-odezwała się moja babcia-Szymon jest najedzony , tu masz dla niego sok jabłkowy i mokre chusteczki wrazie gdyby się ubrudził -pokazała na plecak z logo FC Barcelony -w domu w mikrofali  masz obiad , a ja muszę już iść ,bo umuwiłam się z koleżanką -dala mi i mojemu synkowi buziaka I poszła na przystanek autobusowy.
-Mamooo-przeciągnął Szymek -Luke ,może jechać z nami do przedszkola ?-zrobił takie same oczka jak Edward ,kiedy chciał mnie na ccoś namówić , a ja nie chciałam się zgodzić.
-Pysiu ,Luke może mieć inne plany i pewnie spieszy się do domu .
-Nie-pokręcił głową -On się już zgodził-położył głowę na moim ramieniu z uśmiechem na twarzy .
Spojrzałam na niego z miną,,No serio?,,
-Hej ,nie patrz się tak na mnie -Luke podniosł ręce do góry -nie umiem odmawiać dzieciom .
-Wsiadacie -wyjęłam kluczyki do auta .-Luke ,będzie z Ciebie słaby ojciec -powiedziałam kładąc plecak obok fotelika Szymona.
-Zobaczymy ,za kilka lat-mrugnał do mnie kiedy zapinałam Szymona w pasy bezpieczeństwa.
-Już ,mi żal dziewczyny ,która będzie z tobą miała te dzieci -droczyłam się z nim zajmując miejsce pasażera .
-To ty będziesz tą dziewczyną-odpyskował .
-W twoich snach -prychnełam pod nosem odpalając silnik samochodu .
-W moich snach robimy zupełnie coś innego -powiedział ,kiedy wyjeżdżałam na ulice.
-Idiota.
-Mamo ,dajesz mi złotówke-krzyknął Szymon .
-Jaką złotówke ?-zapytał zdezorientowany Luke .
-Jak ktoś dorosły powie brzydkie słówo albo kogoś obrazi to daje mi złotówkę -powiedział z bananem od ucha do ucha.Ta metoda miała oduczyć moich znajomych przeklinia przy Szymonie ,a nie na mnie .
-Mały ma głowę do interesów-skomentował Luke .
-Kiedy dostanę moje pieniądze?-dopytywał się Szymon .
-Jak wrócimy do domu -odpowiedziałam  spoglądając w wsteczne lusterko .
-Mamo-odezwał  się znów .
-Tak ,skarbie?
-W przedszkolu nie mów do mnie :skarbie,pysiu, czy co tam jeszcze wymyślisz .
-A czemu?-dopytywałam się .
-Bo tam będą dziewczyny-na te słowa Luke zaśmiał się ,a ja tylko uśmiechnęłam .
-Dobrze ,misiu-odpowiedziałam .
-Mamooo-przeciągnął Szymek .
-Już jestem cicho -uderzyłam łokciem Luke by przestał się śmiać .


Ściany w przedszkolu były koloru zielonego , a na to były namalowane postacie z różnych bajek.Szymon zabrał ode mnie plecak i za rękę wszedł do sali z opiekunką.Mimo później godziny bo jest już po 16 w przedszkolu było jeszcze kilkoro dzieci .Stałam oparta o drzwi i patrzyłam jak Szymon bawi się ciężarówką z innymi chłopcami .Luke został zabrany przez grupę dziewczynekipa , by był ich księdziem na białym koni , przez co siedzi teraz i popia południową herbatkę z księżniczkami .Jego mina , aż prosi się o pomoc , ale nie chce psuć im zabawy .Musiałam podpisać kilka papierów , by Szymon mógł zostać w przedszkolu . Po dzieci przychodzili rodzice ,jedni byli młodsi inni starsi.Szymon postanowił wracać do domu ,kiedy ostatni z jego kompanów zabawy został odebrany .
Luke przez całą drogę powrotną nie odzywał się do mnie ,tylko siedział z tyłu i rozmawiał z Szymonem o Pingwinach z Madagaskaru .
Głupi było mi go tak odowieźć do domu ,więc zaprosiłam go na obiad do nas.

-Szymek co zrobiłeś na obiad razem z babcią?-spytałam się przepuszczając Szymona i Luke w drzwiach od domu.
-Zupe i rybe-powiedział zdejmując kurtke.
-Nie otrujemy się ?-spytał się Luke odwieszając swoją kurtke jak i Szymona.
-Chyba nie -podrapał się po główce mój mały skarb,kiedy ja odkładałam plecak obok plecaka Luke i męczyłam się z zdjęciem żakietu .
-Pomoge Ci-powiedział Luke po czym zrobił to co powiedział i powiesił go obok kurtek ,podziękowałam mu uśmiechem.
-To Szymek idź z Luke'iem umyj ręce ,a ja podgrzeje obiad-powiedziałam zdejmując buty.
-Tak ,jest -zasalutował i pociągnął za ręke Luke do łazienki,kiedy ja udałam się w kieruku kuchni.Obiad był tam gdzie powiedziała babcia.Była to zupa koperkowa i dorsz w folii z ziołami ,brukselka i ryż brązowy.Przez moją diete cała rodzina zaczeła się lepiej odżywiać.Podczas nalewania zupy do talerzy ktoś położył dłonie na moich biodrach i zapytał zachrypniętym głosem czy może mi w czymś pomóc.Po odwróceniu się wiedziałam ,że to Luke ,dopiero po chwili  zdałam sobie sprawe  z tego jak blisko siebie stoimy.
-Będziecie się całować?-spytał  się nas Szymon stojący w wejściu do kuchni.
-Nie-odpowiedział stanowczo w wróciła do nalewania zupy -Jeśli chcesz pomóc to zanieś już talerze i postaw je stole -powiedziałam otwierając szuflade z sztućcami.
-Okey-zabrał trzy talerze  i zaniósł je do jadalni.Po zabraniu sztućców poszłaam do chłopaków i usiadłam tak by widzieć zarówno Szymon ,który siedział po mojej lewicy i Luke z prawej strony.
Zupe jak i drugie danie zjedliśmy w ciszy ,dopóki Szymon nie zadał swoich pytań do Luke.
-Lubisz moją mame?-zapytał odpychając talerz od siebie.
-Lubie-odpowiedział połykajac brukselkę
-A mnie lubisz?-uśmiech na jego buźce się powiększał
-Ciebie też lubie -Luke zmierzwił jego włosy kiedy ja zbierałam talerze po obiedzie.
-A weźmierz ślub z mamą i zamieszkasz z nami?-na to pytanie z ręki wyleciał mi talerz,który rozbił się o płytki w kuchni. Szybko pozbierałam odłamki porcelany i zwróciłam uwage Szymonowi ,zanim Luke odpowie na jego pytanie:
-Nie możesz się pytać o takie rzeczy-odłamki szkła wrzuciłam do kosza pod zlewem i wróciłam do kuchni sprawdzić czy wszystko zabrałam .
-Przepraszam -powiedział cicho Szymon i podniósł głowe-Mamo ,czemu Ci leci krew z palca ?-teraz dopiero zauwazyłam ,że leci mi leci owa krew z palca .

Przez co teraz siedze na krześle ,a przede mną klęczy Luke i obmywa mi drobne skleczenie wodą utlenioną .
-Sshhhhh-zasyczałam kiedy wylał jej zbyt dużo .
-Sorry -powiedział i pokazał ruchem ręki by jego asystent (Szymon) wytarł wacikiem do demakijażu nadmiar wody -Boli Cie ?
-Nie boli tylko szczypie-odpowiedziałam
-Dać buzi kuku?-zapytał Szymon -Ty zawsze dajesz mi buziaka jak coś mnie boli-powiedział pochylając się nad moim palcem i dał buziaka moiemu skaleczeniu.
-Już nie boli- uśmiechnełam się do niego .
-Ale jeszcze leci Ci krew -powiedział Luke i wessał całą krew swoimi ustami,a po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz.
-Przestańcie już wyolbrzymiać -oparłam się ręką o stół-Wystarczy przykleić zwykły plaster i będzie po kłopocie -kiedy Luke odessał się od mojego palca przykleił plaster i posprzątał waciki i wode utlenioną.

Szymon poszedł sprawdzić czy wszytskie jego zabawki są na miejscu  i zostawił mnie samą w kuchni z Luke'iem.
-Przepraszam Cie za niego on czasami po prostu nie wie co mówi-wstałam z krzesła i poszłam do kuchni by schować brudne naczynia do zmywarki.
-Nie musisz za niego przepraszać-pomógł w wkładaniu naczyń-On poprostu tęskni za tatą i tyle-zamknełam zmywarkę.
-Wiem -powiedziałam powstrzymując łzy ,które zebrały się pod moimi powiekami.-Wiem.-powtórzyłam.
-Wszystko w porządku?-złapał podbrodek w dwa palce  bym spojrzała mu w oczy .
-Yhym-przytaknełam patrząc mu w oczy-Wiesz ,że on nie odpuści?-miałam na myśli Szymka i jego pytania
-Domyślam się ...tylko nie wiem co mu odpowiedzieć ,by go nie urazić -spuścił wzrok na podłoge.
-Powiedz mu co czujesz w sercu ,a jeśli on czegoś nie zrozumie to sama mu wytłumacze i tyle-opierałam się o blat szafki .
-Jak mam mu wytłumaczyć coś co sam do końca nie pojmuje ?-znów patrzy mi w oczy .
-Czego nie pojmujesz ?-spytałam się szeptem ,kiedy światło w kuchnii zapaliło się .
-Znowu będziecie się całować ?-zapytał się Szymon ,stając pomiędzy mną , a Luke'iem .
-Chciałbyś to zobaczyć?-Luke wziął go na ręce .
-Może jutro ,ale teraz chcę spać z Luke'iem -Szymek poparł rączką swoje senne oczka i położył główkę na ramieniu Luke ,a ręcami objął jego szyję -Będziesz ze mną spał ?
-Jeśli twoja mama się zgodzi -przerzucił piłeczke na moją stronę.
-Jeśli chcesz to możesz-powiedziałam patrząc na zasypiajacego Szymona .
-Tak ,tak -Szymon dał mi całusa-Jesteś super mamo i ty też tato-mocniej przytulił się do Luke ,a coś w moim sercu dziwne zakuło.Wytarłam szybko łzę , by żaden z chłopaków jej nie zobaczył .
-Umycie się ,a ja uszykuje dla Ciebie jakaś piżame-bez czekania na odpowiedź ,pobiegłam na górę do pokoju Maćka ,gdzie zaczęłam szukać jakiejś koszulki i bokserk dla Hemmings'a .
Chłopacy zajeli łazienke dla gości , gdzie była duża wanna .Zapukałam ,ale  nikt mi nie odpowiedział  , dlatego zostawiłam ubrania na podłodze i poszłam do łazienki w moim pokoju.Po prysznicu i zmyciu makijażu ,ubrana w onesie sticha:
.Wyszłam z łazienki widząc w łóżku śpiącego Szymona i Luke. Synka przełożyłam do jego łóżeczka i złożyłam na jego purpurowy policzku buziaka.Tak samo zrobiłam z Luke'iem tyło , że on oddał mi buziaka....

*******************

Witam was z nowym rozdziałem miał być jutro ale dziś są urodziny Ashton'a :))) .

Happy Birthday Ashton!!!
A wy kiedy obchodzicie urodziny?Moje były 19 czerwca :)

Do następnego ;)
P.S :Ktoś to jeszcze czyta?
omlet ze szpinakiem (160 g) i czosnkiem, surówka z marchewki i jabłka

http://www.poradnikzdrowie.pl/diety/lecznicze/przykladowy-jadlospis-dla-cukrzykow-dieta-1500-kcal_34623.html
omlet ze szpinakiem (160 g) i czosnkiem, surówka z marchewki i jabłka

http://www.poradnikzdrowie.pl/diety/lecznicze/przykladowy-jadlospis-dla-cukrzykow-dieta-1500-kcal_34623.html